WordCamp Berlin 2019 – relacja

Wróciłem. Był to mój pierwszy WordCamp poza granicami naszego kraju i z chęcią choć krótko wspomnę o tym wydarzeniu.

Do Berlina dotarłem późno wieczorem w czwartek, więc ominął mnie Contributor Day. Do całej zabawy dołączyłem dopiero w piątek, w pierwszy (z dwóch) oficjalny dzień wydarzenia.

Konferencja

Pierwsze wrażenia nie były pozytywne. Przedsięwzięcie było tak ogromne, obszar na którym się odbywało tak rozległy, że nie za bardzo wiedziałem gdzie się najpierw udać. Oznaczenia też nie ułatwiały sprawy. Przykładowo nad serią drzwi wisiał ogromny kilkumetrowy banner z napisem „Track 1”, a po przejściu przez owe drzwi… trafialiśmy na salę wystawową sponsorów. Wróciłem się z niej, zapytałem znajomych gdzie jest ten Track 1 i dopiero oni mnie uświadomili, że na drugim kocu sali wystawowej są nie odróżniające się niczym od ściany drzwi przez które wchodzi się na salę konferencyjną.

rozmowy na jednym z korytarzy

Do chaosu dokładała się także rozdawana mapka, która bardziej myliła niż informował gdzie co jest (dopiero po kilku godzinach i „własnonożnym” zwiedzeniu większości zakamarków zacząłem rozumieć gdzie na tej mapce są ściany, sale i korytarze). Zdecydowanie zabrakło tu speca od UX.

Już żeby szybko przejść do zalet, tylko krótko wspomnę o kolejnym rozczarowaniu, czyli wystąpieniu Matta. Wiadomo, że każdy jadąc na taki WordCamp jedzie między innymi w tym celu, jednak… nie wpuszczono mnie na salę. Zaraz po popchnięciu drzwi poczułem, że ktoś je blokuje i szybko odpowiedział, że „przepraszam, ale nie ma już miejsc, idź proszę na którąś z innych sal”. Chciałem odpowiedzieć, że przecież na innych salach nie ma teraz wystąpień ale zanim zdążyłem, drzwi zostały bezpardonowo zamknięte mi przed nosem (jak się już po wszystkim dowiedziałem, na pozostałych salach była transmisja wystąpienia, ale tego wolontariusz już nie zdążył mi powiedzieć).

Patrząc jednak na zdjęcie z wystąpienia Matta, które opublikowano na WPtavern:

Widać, że miejsce na pewno by się znalazło. Policzcie sami ile krzesełek zajętych jest nie przez ludzi, a przez plecaki.

No dobra, niedociągnięć było więcej. Najpierw wszyscy zostali serdecznie zaproszeni na After Party by na miejscu część z nich się dowiedziała, że nie wejdzie, bo sala jest przepełniona. To akurat mnie mało ubodło, bo się nie wybierałem i ostatni wieczór poświęciłem na zwiedzanie Berlina. Jednak jak widzicie, problemów było sporo (podobno też zabrakło darmowych koszulek dla uczestników).

No i już kończę z narzekaniem. Reszta wyszła organizatorom świetnie! Najbardziej imponujące są te tłumy (które jak widzicie wyżej okazały się nie do końca odpowiednio przewidziane): sprzedano ponad 3 tysiące biletów, stawiło się ponad 2700 osób. To więcej niż mieszkańców wielu małych miasteczek!

Największe wrażenie na mnie zrobiły napisy pojawiające się na żywo podczas prelekcji. Nie był to żaden system rozpoznawania mowy, a żywe, na bieżąco piszące ze słuchu stenotypistki. Zobaczcie sami:

Same prelekcje odbywały się w trzech różnych salach, w różnych ścieżkach tematycznych, do tego były trzy sale warsztatowe i WP cafe, czyli sala w której na luźno prowadzone były rozmowy o WordPressie. Nie było nic co wyjątkowo mocno by zapadło mi w pamięć. Prelekcje poprawne i na temat i nic więcej :) Zawodowo najbardziej interesująca była dla mnie prezentacja na temat przyszłości wielojęzyczności w WordPressie. Okazuje się, że planowana jest jedynie absolutna podstawowa funkcjonalność (dodanie odpowiednich tabel czy kolumn do przechowywania informacji o językach i interfejsu do wyświetlania tego), a wszystko ponadto będzie dodawane przez twórców stron i autorów wtyczek. Wciąż będzie więc przestrzeń dla WPML czy Polylang.

Duży pozytyw za dodatkowe udogodnienia. Kto chciał mógł pójść na hotelowe SPA gdzie na przykład można było poćwiczyć jogę. Dodatkowo zorganizowano przedszkole dla tych, którzy przyjechali z dziećmi. W obu przypadkach trzeba było wcześniej zgłosić chęć skorzystania z tego, bo ilość miejsc była ograniczona.

I oczywiście korytarze. Na tego typu wydarzeniach prelekcję zawsze są właściwie tylko dodatkiem, a ważniejsze są wszelkie interakcje w przestrzeni poza salami wykładowymi. Pojawiło się tam sporo osób z Polski, które już znam z naszych polskich WordCampów, do tego kilkadziesiąt osób z zagranicy z mojej obecnej firmy. Raczej nie wchodziłem w interakcje z nowymi osobami z zagranicy, za wyjątkiem sytuacji gdy ktoś pytał mnie o wtyczki, nad którymi pracuję. Udało mi się kilku osobom pomóc na bieżąco, a przy okazji mam feedback co jeszcze można udoskonalić.

Samą konferencję oceniam pozytywnie. Na wstępie trochę ponarzekałem, ale zdaję sobie sprawę, że organizując tak olbrzymie wydarzenie nie da się uniknąć potknięć. Nie żałuję przyjazdu i bardzo dziękuję za cały wysiłek, który wszyscy włożyli w organizację tego wydarzenia.

Jest jednak coś co oceniam bezwględnie pozytywnie i jest to:

Berlin

Ależ mnie to miasto zaskoczyło! Wiadomo przecież, że jak stolica to właściwie nie można się niczego super spodziewać, a tu proszę. Myślałem o tym mieście jak o takiej kolejnej Warszawie, a ono jest naprawdę wyjątkowe.

Mieszkałem na Kreuzbergu i to co się piszę o tej dzielnicy nie w pełni wyraża jaka ona jest. W internecie można znaleźć takie słowa jak „artystyczna”, „imigrancka”, „punkowa”, „squoterska” i wszystko to prawda, ale to trzeba jednak faktycznie zobaczyć. To naprawdę żywe, młode miejsce gdzie można spotkać ludzi o każdym kolorze skóry, za jednym rogiem jest klub dla swingersów, za drugim jakaś spontaniczna instalacja artystyczna, wracając nocą do domu widać, że ta część miasta nigdy nie zasypia i można natknąć się po północy na coś takiego:

Nie wiem co to dokładnie było: grupa ludzi tańczyła sobie na ulicy do grającej z głośników muzyki. Trochę dalej w jednym z przeszklonych lokali, z drzwiami otwartymi na oścież (noce też były gorące) siedział siwiejący pan i malował obraz rozmawiając z jakimś nocnym gościem.

Jeszcze tylko mini galeryjka ze zdjęciami z berlińskiego centrum:

Rewelacyjne miasto.

Porto 2020

Jeśli jeszcze nie trafiliście na tę informację, daję Wam znać, że kolejny europejski WordCamp będzie w Porto w Portugalii. Czy się tam wybiorę, nie wiem. Byłem już w tym mieście, a nie lubię długich podróży do miejsc które już widziałem.


Opublikowano

w

przez